poniedziałek, 20 czerwca 2016

Kobieta z przeszłością, mężczyzna po przejściach - wstęp do socjalizacji psów na przykładzie Lilki i Trapera


Cóż to było za przeżycie ! Nerwy prawie jak podczas pierwszej randki. Misja : wspólny spacer ze znajomymi i naszymi psami, wydawała się nam nie do przejścia. Kuba jak zwykle uskuteczniał swoje czarnowidzwo i był przekonany, że to nie może się dobrze skończyć. Podjęlismy jednak wyzwanie - umówiliśmy sie z Magdą, Dorotą i ich Traperem na testowe spotkanie w praku. Co z tego wyszło ? Czy wszyscy przeżyli ? Czy będzie ciąg dalszy tej historii ? Zapraszamy do lektury.






Ten pomysł chodził nam po głowie od miesiąca ale cały czas stały nam na drodze inne zobowiązania i plany. W końcu udało się ustalić dogodny dla wszystkich termin i godzinę. Ze względów praktycznych umówiliśmy się na wieczór. Do tego czasu Lilka zdążyła się już trochę podmęczyć wcześniejszymi wyjściami na dwór, podstawowe potrzeby załatwiła zawczasu, łapki wymęczyła biegając za patykiem. Zmęczona Lilka to spokojna Lilka. Mieliśmy nadzieję, że o tej porze nie będzie już miała tyle energii i ochoty na mordercze skoki w bok.




Troszkę rozkminiałam czy lepiej umówić się w naszym parku, który Lilka dobrze zna i, w którym czuje się swobodnie czy na nieznanym terenie. Ostatecznie doszłam do wniosku, że podjedziemy do parku, w którym jeszcze wspólnie nie byliśmy. Bałam się bowiem, że Lilka będzie chciała bronić swojego terenu i przez to może próbować "zwalczać" intruza czyli Trapera. Dziewiczy teren to w prawdzie nowe bodźce, ale wspomniane wcześniej zmęczenie zrobiło swoje i ostudziło nieco zapał do poznawania nowej okolicy. Spacer numer 2 miał miejsce na terenie nieczynnej żwirowni - miejsce nowe dla większej części grupy i obu psów.




Naszym "psem testowym" został Traper, kumpel Lilki ze szkolenia. Cóż mogę o nim powiedzieć ? Ten pies jest jak cukier - cichy morderca w owczej skórze, na pozór puchata kuleczka, niezwykle miły w dotyku pluszak, który bywa jednak nieobliczalny. Oba psy mają podobną historię i problemy. Niedługo po tym, jak Lilka znalazła się u nas, dziewczyny wyciągnęły Trapera ze schroniska i stworzy mu dom. Dość szybko poznały jego łowcze zdolności i dołączyły do naszych treningów. Tak więc psy znały się już wcześniej ale miały dotychczas ze sobą niewielki kontakt. Fakt, że dziewczyny stosują te same metody wychowawcze co my, podziałało zdecydowanie na korzyść. Mamy jednego trenera, stosujemy te same komendy, kary i nagrody. To gwarantowało dobre porozumienie i  względną przewidywalność sytuacji. 




Na oba spotkania zabraliśmy tylko podstawowe gadżety czyli smycz, kaganiec, kilkumetrową linkę, butelkę z wodą. Początkowo psy wędrowały koło siebie na smyczach, które następnie zmieniliśmy na linki. Systematycznie poluzowywaliśmy uprzęże, dając im coraz więcej swobody i możliwości bliższego kontaktu. Na koniec oba psy biegały już luźno, w obrębie wyznaczonego terenu. Kluczowym przedmiotem w tym zestawie okazały się kagańce - bez nich nie zdecydowalibyśmy się na całą misję. Był to jednak  najbardziej rozpraszający element zabawy, gdyż oba psy nie nawidzą mieć skrępowanych paszczy i sporą część czasu na zabawę, przeznaczyły na próby ściągnięcia kubka z pyska. 


Czasami mam wrażenie, ze Lilce inne zwierzęta nie są do szczęścia potrzebne. Mimo swojej przeszłości, jest totalnie zakochana w każdym człowieku, który przychylnie na nią spojrzy. Daje się głaskać, miziać, nosić na rękach. Im człowiek młodszy tym atrakcyjniejszy, im głośniejszy tym fajniejszy. Chcielibyśmy jednak aby nauczyła się, że psy też mogą być równie fajne. Nie widzieliśmy nigdy Lilki bawiącej się z przedstawicielami jej gatunku, nie wiedzieliśmy nawet czy będzie się umiała w takiej sytuacji odnaleźć. Miałam nadzieję, że polubi się z Traperem i dzięki temu zacznie przychylniejszym okiem patrzeć i na inne psy. 




Po pierwszym spacerze byliśmy wniebowzięci, dumni i pełni nadziei. Mimo, iż początkowo psy nie były sobą zainteresowane, po krótkim czasie zaczęły się ganiać, szturchać, po prostu bawić. Nie trwało to długo ale radość była ogromna. Mam jednak wrażenie, że moja teoria o tym, że Lilce nie są takie zabawy do szczęścia potrzebne, okaże się trafną. Podczas drugiego spaceru, na dużo większym i otwartym terenie, każdy z psów pobiegł w swoją stronę, bez wyraźnej ochoty na interakcję. Traper odbiegł w pewnym momencie na tyle daleko, że zrobiło się przez chwilę niebezpiecznie. Na szczęście Lilce nie chciało się go gonić i dreptała koło nas. Próbowaliśmy je "spiknąć", nakierować na siebie ale nic z tego nie wyszło. Przy czym Traper o wiele bardziej starał się zwrócić na siebie uwagę, zaczepiał naszego gbura, obszczekiwał ją ale Lilka, jak na damę przystało, szła dumnie swoją ścieżką. Trochę żałuję, że tak to wyszło. Przewidywałam trzy możliwe scenariusze - 1. totalna olewka, 2. szampańska zabawa do rana, 3. obopólny mord z pianą na ryjach. Po cichu liczyłam, że ziści się opcja nr. 2 ale i tak, za sukces poczytuje brak chęci rozszarpania przeciwnika na strzępy, a na tę opcję stawiał wcześniej Kuba. 




* psy nie okazywały wrogości i agresji wobec siebie
* zaliczyliśmy, całkiem udany, wstęp do socjalizacji
* Traper próbował wskoczyć na Lilkę co,wdł. teorii
   dr. Doroty Sumińskiej jest oznaką sympatii
* udało mi się głaskać oba psy jednocześnie, bez
   oznak zazdrości ze strony któregokolwiek
* nasz pies leżał na grzbiecie w obecności samca, 
  bezwstydnie prezentując wymiona - czyli chyba 
  była wyluzowana i zadowolona z towarzystwa
* Lilka całkiem ładnie wracała do nas po odwołaniu
   i przeważnie nie reagowała na zawołania innych
* mamy bardzo ładną dokumentację obu spacerów - autorką  wszystkich prezentowanych zdjęć jest Magda. Przy okazji dodam - bo jest mi niezmiernie miło, że staliśmy się inspiracją dla kogoś - że za sprawą Magdy, Traper dołączył do grona psich blogerów. Jego poczynania możecie śledzić na stronie Traper De Kundel [KLIK], a jeśli są wśród was fani zespołu Lemon to wiedzcie, że to właśnie Magda jest autorką lalek, które ozdobiły okładkę ich ostatniej płyty. Jeśli macie ochotę na swoją lalkową podobiznę albo chcecie komuś sprawić oryginalny prezent zajrzyjcie na profil Lalale [KLIK].

Mam nadzieję, że te dwa spacery nie były jedynie epizodem a staną się tradycją. Być może, za jakiś czas uda nam się przejść z psami bez kagańców a wtedy na pewno się o tym dowiecie bo to będzie święto, większe niż Euro'16 i Eurowizja razem wzięte.




















Brak komentarzy :