wtorek, 19 kwietnia 2016

GRZEBYK Z PATENTEM i inne sposoby na kłaki

Kłaki, wszędzie kłaki. Na kanapie, na poduszkach, na kocach i ciuchach. W uchu, w nosie i na umywalce. Nie, Kuba nie ma problemu z łysieniem. Ja też nie narzekam na swoją grzywę. Winę za zakłaczenie naszego mieszkania i auta ponosi w całości Lilka. No dobra, może my troszkę też, bo przecież ją na tę kanapę / łóżko wpuszczamy. Pozwalamy się tarzać w kocu i szaleć z głupawką w pościeli, gdzie zostawia po sobie ślady w postaci białych kłaków. Kolorystykę mebli i dekoracji można zmienić, co by sie włosy tak nie rzucały w oczy. Ale swojego stylu nie zmienię - 80% mojej szafy to czerń czernią podlana. Jak uchronić ciemne ciuchy przed białą sierścią kiedy pranie w Perwollu nie wystarczy?
Myślałam, że pomarańczowy Stefan był zmorą ale biały pies jest pod tym względem gorszy. Na szczęście jej włosy nie wbijają się tak mocno w tekstylia jak ostra, bokserowa sierściucha, jednakże ciągłe czyszczenie siebie rolką bywa upierdliwe (tak a propos poprzedniego wpisu - ikeoska rolka do ubrań też jest straszna). No ale przecież jej nie ufarbuje. Jedyne co mogę w tej sytuacji zrobić to regularne odkłaczanie suczydła (i hacjendy). Tu z pomocą przychodzą różne gadżety.

1. roomba - uwielbiam! To najlepszy domowy zakup, jakiego dokonaliśmy. Przez ostatnie 3 lata, odkąd ustrojstwo działa samo co 2,3 dni dotknęliśmy odkurzacza może z 5 razy. Mamy najtańszą wersję, która tylko zbiera kurz, okruchy i oczywiście sierść. Tylko albo AŻ bo wybiera syf z miejsc, do których dotrzeć trudno - spod kanapy, łóżka, szafek itp. Na dodatek jest zupełnie bezobsługowa. Lileczka naturalnie nie podziela naszego entuzjazmu. Najpierw obchodziła,  przyczajała się, aż w końcu przyatakowała. Starcie tytanów trwało kilka sekund czyli do naszej interwencji. Incydent nie powtórzył się więcej a Lilka na wszelki wypadek trzyma roombę na dystans. Zanim jednak sierść trafi na podłogę, osiada na meblach i na nas a tam robot  przecież nie dotrze.

2. rolka samoprzylepna - w permanentnym użyciu. Jedna w łazience, druga w szafce przy drzwiach, trzecia w biurze, czwarta u mamy. Raz próbowałam rolkować Lilkę i było  to o ten jeden raz za dużo. Nie boli to przeciez, nie śmierci, nie wydaje dźwięków ale najwyraźniej jest w niej coś takiego co sprawia, że damulka odmawia współpracy.

3. rękawica - używałam jej przy Stefku. Przyznam, że to dość badziewny produkt ale boksiu uwielbiał głaskanie wypustkami. Lilka nie pała do niej miłością. Da się wyczesać ale sierść fruwa wkoło i efekt jest marny.

4. furminator - chyba najskuteczniejszy odkłaczacz, z jakim do tej pory miałam do czynienia. Z Furminatorem poznałam się już w zeszłym roku, przy okazji testowania go na Stefciku ( we współpracy z zaprzyjaźnionym Doglife  KLIK). Była to jednorazowa i bardzo udana akcja. Stefcik miał ewidentną frajdę z wyczesywania dupki. Lilka, jak to Lilka, podeszła do tematu z dystansem. cos nowego to, w jej założeniu, coś strasznego. Popatrzyła, obwąchała i zrobiła cofkę. Udało mi się jednak przekonać ją smaczkami, że odkłaczanie można jednak jakoś przecierpieć.



Furminator to narzędzie do usuwania podszerstka i martwych włosów, które jeszcze nie zdarzyły malowniczo opaść na spodnie, pościel, koc itd. Składa się z wyważonego uchwytu (rączki) i głowicy zawierającej  rząd ząbków. Nad ząbkami znajduje się przycisk (furejector), który pozwala oczyścić grzebyk z zebranej sierści. Podobno usuwa 2/3 podszerstka co pozwala zminimalizować skutki linienia. Rodzaj Furminatora wybieramy kierując się rozmiarem psa i długością jego sierści. Każdy rodzaj ma swój odrębny kolor. My mamy rozm. M, dla psów z sierścią do 5 cm, w kolorze pomarańczowym.



Podczas wyczesywania, kłaczki nie fruwają wkoło nas, nie wpadają do oczu czy nosa niesione wiatrem. Włoski zbierają się pomiędzy ząbkami grzebyka i, kiedy jest ich tam juz wystarczająco dużo, trzeba nacisnąć przycisk na górze, z którego wypada włochata dżdżownica. Czeszemy psa zgodnie z kierunkiem porostu włosów. Ja robiłam to tak długo, aż dżdżownice były coraz mniejsze. Po kilku minutach nic juz z Lilki nie schodziło. Po skończonej akcji głaszczemy psa i napawamy się jedwabistą sierścią bez martwych włosów.



"Oryginalny Furminator jest tylko jeden" - brzmi hasło reklamowe (KLIK). O co chodzi ? Otóż, jak każdy dobry produkt, Furminator doczekał się licznych podróbek. Można je znaleźć na wielu portalach, pod zmodyfikowanymi nazwami. Z pozoru wyglądają bardzo podobnie więc łatwo się nabrać.  Od producenta Furminatorów, dostałam garść informacji - jak odróżnić oryginał od podróbki. Dwie podstawowe cechy oryginału to patent oraz hologram. Do opakowania dodane są informacje w kilku językach. Ważna jest też waga Furminatora, który jest stosunkowo ciężki, w porównaniu do podróbek.
Nie namawiam na siłę zwłaszcza, że Furminator nie jest tani. Cena naszej wersji przekracza 100 zł wiec jest to konkretny wydatek. Zważywszy jednak na fakt, że jest skutecznym i solidnie wykonanym narzędziem uważam, że warto się w niego zaopatrzyć. Tak po prawdzie, to psu nie jest on na nic potrzebny. Za to mnie pomógł ograniczyć ilość kłaków w domu i na ubraniach. Oryginalne Furminatory (również dla kotów !) kupicie tu: KLIK i KLIK.


Brak komentarzy :