środa, 23 marca 2016

Piaskiem po oczach czyli pies na plaży


Zacznę od tego, że Lilka lubi podróżować samochodem. Napisałam "lubi"? Ona to wprost U-WIEL-BIA. Wskakuje do dowolnie wybranego bagażnika, nawet jeszcze przed jego otwarciem. Choć wskakuje, to za dużo powiedziane - jak nie weźmie odpowiednio dużego rozpędu to wgramala się, a jak wgramolić się sama nie daje rady, to zerka błagalnie w naszą stronę żeby ją podsadzić. Zabawnie to dość wygląda. Nóżki za krótkie, cycki zbyt obwisłe, która nie zna tych problemów, słowem - jak żyć ? Kiedy jednak klapa się za nią zatrzaśnie jest w siódmym niebie. Jedziemy.


Pierwsza dłuższa, wspólna podróż trwała 90 minut. Przestane 90 minut bo Lilaczek się nie położy. Stoi czujnie i obserwuje, być może innych kierowców, którzy nieustannie do niej machają mijając nas.  Po dojechaniu do celu wypada z auta, puszcza szybkiego szczoszka i już może poznawać okolicę. Z różnych względów, w minionym tygodniu musieliśmy być 2 razy w Gdańsku. Czas jazdy wydłużył sie do 3,5 h w jedną stronę. 3,5 h przestane - skąd ona bierze na to siły nie wiemy, ale położyć się nie chce. Akurat tym razem miała cały, wyłożony kocami bagażnik dla siebie. Na co dzień, tył auta zajęty jest rowerem. Wtedy to wyższa szkoła jazdy. Lilka lawiruje miedzy kierownicą, kołem, kaskiem a zakupami. Kuba prowadząc kontroluje, czy nóżki psicy całe i czy lakier z ramy nie zdarty - zazwyczaj wszystko jest w normie.

Nadeszła środa - wieziemy dziecko, na pierwszą wizytę nad bajoro, nie wiem kto bardziej to przeżywał - ja czy ona. Tak jak podejrzewaliśmy, Lilka potrafi dopasować się do niemalże każdej sytuacji i miejsca. Poczuła bryzę, usłyszała mewy  i pędem puściła się przed siebie. Plaża jest super, woda też, choć najfajniejsze są konary wyrzucone na brzeg. Lilka jest z tych, co nie aportują. Jak znajdzie patyk to rozłoży go na drzazgi, porzuci, znajdzie sobie następny i tak w kółko. Myślę, że gdybyśmy chcieli się rozłożyć na kocyku i przywiązali ją linką do konara to, po jakimś czasie, już by go nie było a Lilka hasałaby samopas po wydmach.

Podczas drugiej wizyty w Gdańsku pogoda była znacznie mniej przyjazna a Bałtykiem szargały fale. No i to było odkrycie! Wcześniej to woda jak woda, wejść, wyjść, otrzepać się i tyle. Ale fale można atakować, można je w zasadzie prawie gryźć. Co z tego, że są słone. Po sesji w słonej wodzie, Lilka (podobniej jak wczesniej Stefcik) standardowo miała krótkie rozwolnienie ale kto by się tym przejmował - na pewno nie ona. W zasadzie nie wiem co sprawiło jej w tym tygodniu większą radość - droga czy cel podróży. Ponownie będzie miała okazję się potaplać w lipcu, a najbliższa podróż autem już na święta.












Plaża, którą widzicie na zdjęciach, znajduje się w Gdańsku Brzeźnie. Czy wolno na nią wprowadzać psy? Szczerze mówiąc nie wiem. Wychodzę z założenia, że takie miejsca, podobnie jak np. parki zostały stworzone po to, żeby z nich korzystać a nie oglądać z daleka. Zresztą jest jeszcze grubo przed sezonem, było prawie pusto więc nikomu nie przeszkadzaliśmy. Minęliśmy kilka psów - wszystkie o dziwo były na smyczach.


1 komentarz :

  1. Ach, aż mi się zachciało wyjechać w weekend nad morze. Co za wyraz pyska na ostatnim zdjęciu :D.

    OdpowiedzUsuń

Śmiało, czekamy na twój komentarz!